Strony

piątek, 30 maja 2008

Przeczytane...

Jacek Piekara "Sługa Boży", "Młot na czarownice"

Tym razem padło na fantastykę. Po długiej przerwie, coś jak powrót do korzeni mojego czytactwa.

Dwa zbiory opowiadań o Mordimerze Madderdinie, licencjonowanym inkwizytorze jego ekscelencji biskupa Hez-hezronu, łyknąłem w ciągu dwóch nocy. A to już pozytywnie o nich świadczy :-)

Piekara jest rzemieślnikiem pióra i to w jego prozie widać. Fabuła niezła, postaci wyraziste, dialogi smaczne, czyta się lekko ale... po przeczytaniu pozostaje jakiś lekki niedosyt. Wynikający chyba przede wszystkim z powtarzanych w każdym opowiadaniu tych samych konstrukcji zdaniowych i pewnej przewidywalności akcji.

Ale ogólnie opowiadania fajne... Umieściłbym je po środku skali jego dokonań - między "Przenajświętszą Rzeczpospolitą" (która podobała mi się bardzo) a "Świat jest pełen chętnych suk" (które było tak beznadziejne i durne, że aż ręce opadają)...

Pozostaje teraz zaopatrzyć się w kolejne tomy z tej serii (bodaj jeszcze cztery) i zobaczyć, co autor jeszcze nawymyślał :-)

środa, 28 maja 2008

Przeczytane...

A.R. Chodyński "Broń i barwa w czasach krzyżackich od XIII do połowy XVI wieku"

Książka przywieziona z Malborka - jako jeden z majówkowych suwenirów. Jest to wydawnictwo dość specyficzne - cała jego treść to przewodnik po wystawie o tym samym tytule, prezentowanej w zamkowym muzeum.
I tyle - nic dodać, nic ująć...

Można ją potraktować jako uzupełnienie wycieczki, zwłaszcza, że z powodu ogromu powierzchni do zwiedzania w Malborku, przez samą wystawę przelatuje się niejako "po łebkach".
W sposób przystępny opisane są poszczególne eksponaty, dorzucono sporo ikonografii a czytelnik prowadzony jest krok po kroku przez całą ekspozycję.

Ot, taki dodatek do podróży z dużą dawką nieco chaotycznej wiedzy... Przyda się przy graniu w rpg :-)

5/10

poniedziałek, 26 maja 2008

Nowe Miasto nad Pilicą...

Jeszcze jeden widok z ubiegłego weekendu...

W Nowym Mieście nad Pilicą znajduje się późnobarokowo-klasycystyczny pałac z XVIII wieku otoczony pięknym parkiem.

Kolejny widok, przy którym nóż się w kieszeni otwiera...

Właścicielem pałacu jest gmina, ostatni remont wykonano przed 1989 rokiem i... na tym koniec. Miejsce jest martwe i postępuje jego rozkład. Budynek jest ledwie zabezpieczony, pobazgrany i kompletnie niewykorzystany. I sypie się w oczach...

Pozostaje w człowieku kilka pytań, wśród których są dwa najważniejsze: "Dlaczego?" i "Gdzie, do jasnej cholery, jest konserwator zabytków?"...

Ehhh... Mogłoby być tam tak ładnie...






A to Polska właśnie...

Zamek w Rawie Mazowieckiej

Kolejny zamek - tym razem padło na Rawę Mazowiecką...

Z samej budowli zostało niewiele, ot ledwie jedna baszta, nieco odgrzebanych fundamentów i zarysy murów. Ciężko uwierzyć, że była to onegdaj twierdza na tyle potężna, że przechowywano w niej skarb kwarciany Królestwa...

O zamku do poczytania np. Tu i Tu

Widoki jednak warte odnotowania:









Wszystko polane jest jednak typowo polskim sosem z pogardy dla historii i ludzi do tego mieszanym w szambie estetyki - baszta/muzeum zamknięte na głucho (a otwarte wyłącznie w sezonie letnim, w weekendy i tylko przez kilka godzin), teren wykorzystywany przez miejscowych jako piknikowisko plus obrzydliwie pobazgrane mury... Gdybym dorwał takich kretynów ze sprejami, markerami i korektorami to bym pozabijał... Po długich, dłuuuuuuugich torturach:




czwartek, 22 maja 2008

Shutter - Widmo

Kolejny film obejrzany.

Tym razem padło na horror, remake koreańskiej produkcji. O zdjęciach, duchach, klątwie i zemście.
"Shutter - Widmo" to całkiem niezła zabawa. Fabuła mocno przewidywalna, gra aktorska na średnim poziomie, efekty dobre (na typowym hollywoodzkim poziomie) ale ogólnie warto rzucić okiem...
No i, jak zwykle w tego typu produkcjach, dość zaskakująca pointa...

Kurde, lubię taką sieczkę intelektualną po której bać się nie da, ale pewien dreszczyk jest :-)

Aha, jedna drobna uwaga na temat samego kina... Nie wiem o co chodzi, ale za każdym razem przy wejściu rozdają suweniry... I to kosmetyczne - a to pastę do zębów, a to dezodorant, a to maszynkę do golenia :-) Jak tak dalej pójdzie to wizyty na stoiskach kosmetycznych staną się bezsensowne - lepiej i taniej będzie pójść do kina :D Chyba że to właściciele multipleksów doszli do wniosku, że naród śmierdzi i jakiś taki niehigieniczny jest, więc trzeba mu to jakoś dyskretnie dać do zrozumienia...

A tu, wracając do głównego wątku, trailer filmu:

wtorek, 20 maja 2008

Dawne Niepasteryzowane

Browar Konstancin Sp. z o.o.
Piwo: Dawne Niepasteryzowane
14,1% ekstraktu
7% alkoholu


Rety, jakie to dobre...
Mazowsze, tym razem, ujęło mnie swymi piwnymi objęciami.

I chociaż daleko onemu do czeskich piw, to uznaję je za jedno z najlepszych w Polsce. Do spóły z Ciechanowem, Fortuną i browarem Amber...

Na zdrowie!!! :-)

poniedziałek, 19 maja 2008

Anathema...

Anathema

"Hope"


"The Silent Enigma"


"Pressure"


Kurwa, uwielbiam tą kapelę...

Warszawska Noc Muzeów 2008


Noc Muzeów okiem malkontenta...

Pierwsza wizyta - Muzeum Archeologiczne. Miłe zaskoczenie: ludzi jeszcze mało, wystawy całkiem interesujące i prawie brak eksponatów kradzionych z Wrocławia. Ciekawie zaprezentowano średniowieczną biżuterię i coś co nazwano "ABC architektury gotyckiej" Wprawdzie z chronologią przy zwiedzaniu było coś nie tak ale tak drobne uchybienie można chyba wybaczyć ;-)
Punkt drugi - Muzeum Narodowe. Kolejka miała chyba ze dwa kilometry (jak nie więcej)... Dobrze, że to miejsce udało się zwiedzić już wcześniej, bo stanie w niej mijało się z celem. A i ludzi tyle, że ze spokojnego przyjrzenia się czemukolwiek raczej nic by nie wyszło.
Na dziedzińcu grał Przemysław Gintrowski. Objawił się chłop po długiej przerwie... Grał coś około godziny a repertuar to jego interpretacje wierszy Herberta (aż mi się maturą odbiło). :-) Warunki akustyczne "takie sobie", część ludzi kojarzyła go tylko z piosenki z serialu "Zmiennicy" ale i tak było warto. Głos mu nieco szwankował przy wysokich tonach ale to można uznać za wypadek przy pracy...
Kolejny etap podróży sobotniej to Muzeum Historyczne m. st. Warszawy (krócej się nazwać nie dało?!?). Przebieżka przez labirynt pomieszczeń, słabe oznakowanie trasu i raczej kiepska ekspozycja sprawiły, że nie jestem do końca zadowolony... Jakoś tak było dziwnie... Za dużo chodzenia a zbyt mało doznań...
Ale czego się spodziewać po mieście, które jeszcze nie tak dawno było ledwie stadkiem wsi, rozrzuconych wzdłuż Wisły... ;-)
Ostatni punkt programu to przejażdżka autobusowa Linią Muzealną, obsługiwaną przez Jelcze 272 MEX, zwane popularnie "Ogórkami"... Na przystanku, z którego odjeżdżały wszystkie linie obsługujące Noc Muzeów panował dość spory burdel. Kręciło się sporo panów z MZK i Straży Miejskiej ale organizacyjnie leżało to i kwiczało. Zwłaszcza, że nikt nie kontrolował kto się do onych autobusów ładuje. Początek podróży był koszmarem - czterech nawalonych młodzianów w dresach ryczało coś o Legii i szukało zadymy a we wnętrzu unosił się zapach nieprzetrawionego piwa. Dramat... Na głupotę ludzką powinno być zero tolerancji - za pysk i pod pręgierz na publiczne biczowanie...
Dobrze, że szybko wysiedli i udało się usiąść bo ów środek transportu dostosowany jest do osób, których wzrost nie przekracza 180 cm...
Reszta podróży była już ok ale jednak człowiek to dziwna bestia... Pchać się do środka a potem jechać zdezelowanym autobusem pełnym ludzi i jeszcze się z tego cieszyć :-)

I tak oto minęła Noc Muzeów... W dzikim tłumie ale sympatycznie :-)
Szkoda, że to tylko raz do roku...

Aha, nie robiłem zdjęć... bo nie chciało mi się nawet aparatu z plecaka wyciągnąć :)

piątek, 16 maja 2008

Przeczytane...

Desmond Seward "Mnisi Wojny. Krótka historia zakonów rycerskich".

Następna książka z połkniętych w tym miesiącu. Po raz kolejny tytuł powoduje, że nie trzeba opisywać treści.
Jednak w tym przypadku mamy do czynienia z czymś wykraczającym poza ramy średniowiecza, krucjat i nieszczęsnych Templariuszy, gdyż autor wziął pod pióro cały przekrój dziejów - aż do czasów współczesnych.
I trzeba mu przyznać, że zrobił to bardzo sprawnie.
Styl oscyluje między pracą naukową a opowieścią, więc nie męczy czytelnika a robi mu ochotę na więcej. Aż korci, żeby po skończeniu "Mnichów wojny" sięgnąć po bardziej szczegółowe monografie poszczególnych zakonów.
In plus należy też policzyć, że autor opisuje również mniej znane w Polsce zakony - związane z hiszpańską Rekonkwistą. No i "ciągnie" historie do czasów współczesnych.

Warto zapoznać się z tą pozycją (zwłaszcza, że jest to wydanie poprawione - w pierwszym roiło się od błędów...)

8/10

czwartek, 15 maja 2008

Przeczytane...

Piotr Marczak "Wojny husyckie".

Wizyta w taniej księgarni zaowocowała kolejnym nabytkiem. Już przeczytanym.

Przeczytanym bardzo szybko bo i książeczka wyjątkowo mikra - bardziej przypomina broszurę niźli normalne wydawnictwo (jak i cała seria "W kręgu średniowiecza").

Autor, zgodnie z tytułem, opisuje dzieje XV-wiecznych Czech i działań wojennych związanych z herezją Jana Husa.
Wszystko ładnie-pięknie ale jakoś tak... wszystko po łebkach (co i nie dziwi przy takiej objętości - 128 stron, formatu zeszytowego).
Opis życia i doktryn Husa - w skrócie, opis wojsk i uzbrojenia - bez szczegółów ale za to z kiepskimi obrazkami, opisy bitew i ruchów armii - bez rozmachu.
No i bez mapek - co irytuje...

Za kilka złotych na wyprzedaży można zakupić, ale gdybym miał na to wydać ponad 20 zł. to chyba bym się zirytował. Przeczytać też warto, ale zbyt wiele się z tego wydawnictwa nie wyniesie - ot taki wstęp do wstępu wojen husyckich... (o których na polskim rynku, mimo sukcesu Sapkowskiego, niewiele się znajdzie...).

4/10

Przeczytane...

Thomas Asbridge "Pierwsza Krucjata. Nowe Spojrzenie"

O czym książka jest nie ma co się rozpisywać. Tytuł mówi sam za siebie.

Warto po nią sięgnąć. Z kilku prostych powodów. Po pierwsze autor pisze ciekawie - ma mocno gawędziarski styl, umiejętnie wplata źródła i nie przynudza... I, chwała mu za to, nie nadużywa naukowego słownictwa, które w innych pozycjach brzmi, jak mechaniczne wstawki ze słownika wyrazów obcych. Czyta się lekko i przyjemnie a jednak bez strat dla wiedzy, którą niosą kolejne karty.

Po drugie - są mapy... Brzmi to idiotycznie, ale jest to wielki plus. Nie wiem dlaczego większość autorów zajmujących się średniowieczem wychodzi z założenia, że czytelnik ma w głowie atlas historyczno-geograficzno-polityczny. A ja nie mam...

Po trzecie polemizuje z kilkoma autorytetami w sposób otwarty (tak na krytykę jak i interpretację źródeł) i nienachalny. Nagle okazuje się, że to, co wydawało mi się oczywistym - wcale tak oczywistym nie jest. :)

Ze szczerego serca polecam.

9/10

środa, 14 maja 2008

...

Pierwszy utwór, usłyszany o poranku ma w zwyczaju rzucać się na mózg. Na cały dzień...

I tak stało się dziś...



Ale trzeba przyznać, że to dobry kawałek a nie jakaś pop-sieczka...
Powrót do lat 80-tych w wydaniu Fisha i kolegów...
Dziwne, że im robię się starszy, tym mniej mi takie kawałki przeszkadzają...

wtorek, 13 maja 2008

Nine Inch Nails "The Slip"

W ramach wypełniania świata dźwiękiem - Nine Inch Nails.
Kilka dni temu pojawiła się nowa płyta "The Slip", którą można pobrać z ich strony za darmo :) O TU.
Tylko e-mail trzeba podać i jest... To aż nieprawdopodobne, żeby muzycy dawali coś (tym bardziej kompletne nagranie) za friko...

A płyta brzmi nieźle :) Polecam...

Gwoli przypomnienia kilka starszych klipów znalezionych w sieci:

"Closer":


"We're In This Together":


"I'm Afraid of Americans" (z Davidem Bowie)


...a teledysku do "The Perfect Drug" nie można sobie wrzucić nigdzie - bo nie i już ("Embedding disabled by request").... A jak nie, to nie i niech się srają ;). Można go sobie obejrzeć Tu.

niedziela, 11 maja 2008

Epitafium...


Taki oto napis znajduje się na nagrobku Jerzego Ficowskiego na warszawskich Powązkach.
Zaskakujące... niegłupie... urocze...
Bez smętu i zadęcia...

sobota, 10 maja 2008

Poświęcenie...

Bawi mnie niezmiennie :)



Nie wiem kto jest autorem ale dał radę...

Nastrojowo...





Ot, taki softowo-weekendowo-muzyczny nastrój.
The Gathering przynajmniej do końca zachowało klasę.
Szkoda jeno, że Anneke van Giersbergen dała sobie spokój ze śpiewaniem z nimi...

piątek, 9 maja 2008

Within the Realm of the Teutonic Order 6

Kwidzyn.

Ostatni, niestety, punkt wycieczki...














Zespół zamkowo-katedralny jest niesamowity. Monumentalny, nieźle zachowany i nad wyraz ciekawy. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby gdanisko (znane jako sralnia) i wieża studzienna były "odklejone" od głównej bryły. Dobrze, że udało się zachować zamek przed rozbiórką.
Wnętrza już lekko "badziewne" - muzeum nie przedstawia prawie niczego ciekawego, zwłaszcza, że jest tam duża wystawa ekologiczno-przyrodnicza.
Ok, wystawa może i ciekawa ale czy na pewno w tego typu budynku?
O wystawie narzędzi tortur (to jakieś przekleństwo tego wyjazdu) szkoda wspominać - dwie pary kajdan plus zardzewiałe dyby...
"Fantastycznym" też pomysłem jest pokazywanie we wnętrzach i na dziedzińcu pordzewiałych kotwic. Na pytanie do pracownicy muzeum "...po co te kotwice?" odpowiedź była wręcz idealna...
-"A tak sobie..." :)

O zamku do poczytania Tu, Tu i Tu

Na ostatnim zdjęciu jest widok miejscowego Starego Miasta, rozpiżonego w trzy dupy pod koniec wojny. Zwłaszcza gdy się ów obraz porówna z widokami przedwojennego Kwidzyna. Zgodnie z opisem niby planowana jest jakaś rewitalizacja ale jej efektów cóś nie widać. Bloki i dziura w ziemi aż kłują w oczy...

Samo miasto jest przerażające... Wieczorem nie ma gdzie przysiąść, nic się nie dzieje a większość ławeczek zajęta jest przez miejscową młódź raczącą się browarami i inszymi trunkami (w sumie się im nie dziwię - cóż innego mają robić...?). Dramat...

I koniec majówki... :(

Within the Realm of the Teutonic Order 5

Gniew - przedostatni przystanek na trasie...

Ależ adekwatne hasło po zejściu z promu...




Miasto smętne i mocno zapyziałe. Zamek za to fajny - taki jakiś majestatyczny no i zagospodarowany w ujęciu turystycznym.
Zaskakuje pseudo dach nad dziedzińcem - folia (płótno?) rozpostarta powyżej trzeciego piętra, z jakąś dziwną rurą oplecioną żółtym matriałem czy innym "kondonkiem" (kolor wali po oczach równo...) zwisającą do studni.

Obsługa w strojach "z epoki" (chociaż bardziej im się odbija czasami Sobieskiego niż krzyżackimi) a przewodnik ciekawie opowiada.

Szkoda tylko, że ten, kto ustawiał sale wystawowe był chyba czcicielem Chaosu w najczystszej formie. Trasa po zamku jest tak abstrakcyjna, że aż dziw bierze...
Zaczyna się od wystawy dotyczącej współczesnego kowalstwa artystycznego, potem jest pseudo-zbrojownia z XVII wieku (husaria i takie tam) a zaraz po tym idzie się na wystawę dotyczącą Lasów Państwowych (w zamku!)... Stamtąd do zamkowej kaplicy. Ale to jeszcze nie koniec... Kolejnym miejscem jest ekspozycja dotycząca II Wojny Światowej a kończy się wszystko salą poświęconą bitwie pod Grunwaldem...
Ani chronologicznie ani z sensem. Wręcz ogłupiająco...

Na (osobno płatną) wystawę dotyczącą tortur nie udało się wejść - obsługa zbywała i zniechęcała jak mogła...

Z dziedzińca warto zajść do restauracji mieszczącej się w zamkowej piwnicy - dobrze karmią w ciekawym wnętrzu :)

Poza zamkiem nie ma jednak nic do roboty... Ludzie w miasteczku jacyś senni a na akcyzie od alkoholu rząd zarabia całkiem sporo...

O zamku do przeczytania np. Tu, Tu i Tu

A to taka pointa...
Na dziedziniec wjechali husarze... Koń posadził mega-boba... I ten placek leżał tam potem i leżał... i leżał... I woniał... ;)
Nikt z obsługi nie ruszył się, żeby posprzątać. Przez dobre półtorej godziny ;)

Within the Realm of the Teutonic Order 4a

Między Sztumem a Gniewem...

Zamek na horyzoncie - zajebiaszczo...
Tylko mostu brak.
Kolejka... Długa kolejka...
...a ciśnienie rośnie...
Prom niby płynie w te i na zad...
Ale na pokład zabiera tylko 3-4 auta...
I jedną rundkę w obie strony robi przez prawie pół godziny...
Yeah, można się przemieścić na drugą stronę...
"Zaledwie" po prawie dwóch godzinach...
Całe 20 kilometrów z dojazdem do przeprawy...
Gdyby się chciało mostem to kilometrów byłoby 60...
Ale ze trzy razy szybciej...

Przypominam, że mamy XXI wiek... Konstrukcje mostów znali już starożytni...
Autostrady też podobno wiemy jak budować...

...a to Polska właśnie...