Strony

piątek, 9 maja 2008

Within the Realm of the Teutonic Order 5

Gniew - przedostatni przystanek na trasie...

Ależ adekwatne hasło po zejściu z promu...




Miasto smętne i mocno zapyziałe. Zamek za to fajny - taki jakiś majestatyczny no i zagospodarowany w ujęciu turystycznym.
Zaskakuje pseudo dach nad dziedzińcem - folia (płótno?) rozpostarta powyżej trzeciego piętra, z jakąś dziwną rurą oplecioną żółtym matriałem czy innym "kondonkiem" (kolor wali po oczach równo...) zwisającą do studni.

Obsługa w strojach "z epoki" (chociaż bardziej im się odbija czasami Sobieskiego niż krzyżackimi) a przewodnik ciekawie opowiada.

Szkoda tylko, że ten, kto ustawiał sale wystawowe był chyba czcicielem Chaosu w najczystszej formie. Trasa po zamku jest tak abstrakcyjna, że aż dziw bierze...
Zaczyna się od wystawy dotyczącej współczesnego kowalstwa artystycznego, potem jest pseudo-zbrojownia z XVII wieku (husaria i takie tam) a zaraz po tym idzie się na wystawę dotyczącą Lasów Państwowych (w zamku!)... Stamtąd do zamkowej kaplicy. Ale to jeszcze nie koniec... Kolejnym miejscem jest ekspozycja dotycząca II Wojny Światowej a kończy się wszystko salą poświęconą bitwie pod Grunwaldem...
Ani chronologicznie ani z sensem. Wręcz ogłupiająco...

Na (osobno płatną) wystawę dotyczącą tortur nie udało się wejść - obsługa zbywała i zniechęcała jak mogła...

Z dziedzińca warto zajść do restauracji mieszczącej się w zamkowej piwnicy - dobrze karmią w ciekawym wnętrzu :)

Poza zamkiem nie ma jednak nic do roboty... Ludzie w miasteczku jacyś senni a na akcyzie od alkoholu rząd zarabia całkiem sporo...

O zamku do przeczytania np. Tu, Tu i Tu

A to taka pointa...
Na dziedziniec wjechali husarze... Koń posadził mega-boba... I ten placek leżał tam potem i leżał... i leżał... I woniał... ;)
Nikt z obsługi nie ruszył się, żeby posprzątać. Przez dobre półtorej godziny ;)

Brak komentarzy: