Strony

środa, 8 października 2008

Liw (oraz Węgrów - nie madziarów)


Pierwsza weekendowa niedziela października zawiała nas do Liwu - ostatniego (albo jednego z ostatnich) zamku województwa mazowieckiego, w którym mnie jeszcze nie było.

I... cóż... słabo... A nawet bardzo słabo... Ot mała rozpadająca się ruinka średniowiecznego zamku, z przytulonym doń barokowym dworkiem (dokładnie jego rekonstrukcją z 1. połowy XX wieku). Wszystko w stanie mocno wołającym o pilny remont.
Sytuację ratuje lekko muzeum-zbrojownia, ale nie zmienia to ogólnego odbioru tego miejsca.

A wygląda to tak:






spróchniały rycerz czyli dentystyczny wojownik: :)
jeden z eksponatów w muzeum (i jedyna zbroja):

Zahaczyliśmy jeszcze o położony kilka kilometrów dalej Węgrów, w którym... nie ma praktycznie nic ciekawego... No, może oprócz barokowego kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny oraz świętych: Piotra, Pawła, Andrzeja i Katarzyny (w randze bazyliki mniejszej). Podobno można tam zobaczyć lustro maga Twardowskiego, ale nie było nam to dane - świątynia ciągle pełna była rozmodlonych ludzi, między którymi ciężko było się przedostać w okolice zakrystii... A i zdjęć nie było dane zrobić...




Brak komentarzy: