W czwartkowy wieczór zawiało mnie do kina na nowy film Gusa Van Santa "Paranoid Park", oparty na książce Blake'a Nelsona pod tym samym tytułem.
"Alex ma kilkanaście lat i jest wielkim fanem deskorolek. Jego rodzice się rozwodzą, dziewczyna myśli tylko o seksie, on zaś boryka się z typowymi problemami nastolatków. Wydaje mu się, że życie nie może być bardziej skomplikowane. Jednak pewnego dnia zostaje przypadkowo wplątany w morderstwo... " (opis dystrybutora)
Film niezły, z bardzo specyficzną narracją, typową dla tego reżysera, fabułą posklejaną na zasadzie pamiętnika i dużą plastycznością obrazu.
W porównaniu do "Słonia", który mocno wgryzł mi się w mózg, ten obraz jest trochę słabszy i z nieudanym zakończeniem - zostawiającym zbyt duże pole interpretacyjne.
Ale cóż, może to ja jestem zbyt mało poetycki ;-)"Alex ma kilkanaście lat i jest wielkim fanem deskorolek. Jego rodzice się rozwodzą, dziewczyna myśli tylko o seksie, on zaś boryka się z typowymi problemami nastolatków. Wydaje mu się, że życie nie może być bardziej skomplikowane. Jednak pewnego dnia zostaje przypadkowo wplątany w morderstwo... " (opis dystrybutora)
Film niezły, z bardzo specyficzną narracją, typową dla tego reżysera, fabułą posklejaną na zasadzie pamiętnika i dużą plastycznością obrazu.
W porównaniu do "Słonia", który mocno wgryzł mi się w mózg, ten obraz jest trochę słabszy i z nieudanym zakończeniem - zostawiającym zbyt duże pole interpretacyjne.
A na zachętę - trailer:
Warto...