Ostatni weekend października.
Jesień.
Ciepło.
Cmentarz Żydowski w Warszawie.
Spacer - wśród macew, oheli i spadających liści...
czwartek, 6 listopada 2008
wtorek, 4 listopada 2008
Max Payne
"Max Payne" (tak część pierwsza, jak i druga) był grą, która przykuła mnie do komputera na wiele godzin. Fabuła była niezła, grywalność pierwszorzędna a wyszukiwanie wszelakich 'smaczków' dodawało rozgrywce uroku. No i słynny 'bullet-time' - strzelanie w zwolnionym tempie... Ahh, te godziny przed monitorem ;-)
Kiedy dowiedziałem się, że będzie ekranizacja, przeraziłem się, że będzie to gniot na miarę beznadziejnego "Hitmana"...
I miło się rozczarowałem :-) Film "Max Payne" może nie porywa, ale ogląda się go z prawdziwą przyjemnością. Aktorów dobrano nieźle, efekty nie rozśmieszają a fabuła trzyma się kupy. A to najważniejsze, gdy do kina idzie się z nastawieniem na rozrywkę a nie na psycho-ryjący-beret-dramat ;-)
A przy okazji zapowiada się (wnosząc z ostatniej sceny) kolejna część. I dobrze. Też pójdę. I też się będę dobrze bawił :-)
Kiedy dowiedziałem się, że będzie ekranizacja, przeraziłem się, że będzie to gniot na miarę beznadziejnego "Hitmana"...
I miło się rozczarowałem :-) Film "Max Payne" może nie porywa, ale ogląda się go z prawdziwą przyjemnością. Aktorów dobrano nieźle, efekty nie rozśmieszają a fabuła trzyma się kupy. A to najważniejsze, gdy do kina idzie się z nastawieniem na rozrywkę a nie na psycho-ryjący-beret-dramat ;-)
A przy okazji zapowiada się (wnosząc z ostatniej sceny) kolejna część. I dobrze. Też pójdę. I też się będę dobrze bawił :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)